Wielki Maestro i mój starszy przyjaciel -
Shalva Gatserelia. Reżyser, Profesor i bardzo, bardzo, bardzo mądry człowiek...
Ma 81 lat.
Miałem szczęście grać główne postacie w Jego spektaklach: granie w
tych spektaklach mogę porównać tylko z rozkoszą seksu, albo z przytulaniem się
do ukochanego człowieka... lub … z modlitwą...
W czasie prób (4-6 miesięcy) On tworzył komfort dla aktora nie tylko na scenie, ale i po
za sceną: dbał o tym, by nie dotknęły mnie problemy codziennego życia, sam
załatwiał finansową stronę umowy... kiedy widział, że jestem zmęczony, swoim samochodem
zabierał mnie na wycieczki poza miastem... i wiele, wiele innych drobiazgów... w rezultacie w ciągu kilku miesięcy byłem skupiony tylko
na tę postać,
którego miałem zagrać... a przed i
w czasie spektakli nikt, nikt, nikt nie mógł mnie przeszkodzić....
W Jego spektaklach wszystko jest ustawione na to by wspomagać
aktorowi przekazując i potęgując magie
uczuć: światłem,
muzyką, dekoracją, kostiumem... a aktor jest tak
przygotowany, że czasami zapomina kim jest naprawdę...
Stąd
Jego spektakle zawsze byli wielkim wydarzeniem na gruzińskiej scenie... Ja zaś jestem mu wdzięczny za te chwile szczęścia, jakie
doznawałem, grając na scenie w jego spektaklach...
Obecnie On nie może pogodzić, że wyjechałem z Gruzji... i nie rozumie,
dlaczego tak zrobiłem... szczerze mówiąc, sam tego nie do końca rozumiem...
Teśknię za nim...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz